Powrót do Łodzi zajął nam około 3h. Droga przyjemna. Większa część autostradą, więc nawet trochę nudno było. Drogę umilała nam muzyka.
Fajna też była droga krzyżowa na "Golgotę Beskidów" Matyskę. Nie jesteśmy wierzący, ale rzeźby były ciekawe. Szukaliśmy też w nich symboli wolnomularskich (w opisach tego miejsca, było napisane, że takie są), były. Widok z góry niesamowity. Warto było dla tego widoku wejść. Podjechać autem można praktycznie pod sam szczyt, jednak my zdecydowaliśmy się przejść całą drogę od pierwszej stacji, tak było ciekawiej.
Dzień 4
Miała być Pszczyna albo Jaworze (bo Piotrek lubi rybki), a był Cieszyn. Ze Szczyrku wybraliśmy drogę przez Wisłę, wydawała nam się ciekawsza niż przez Bielsko-Białą i kuszące było przejechanie się górskimi serpentynkami. Widoki nie zawiodły. Były cudowne. W nocy spadło trochę śniegu, leżał jeszcze miejscami.
Cieszyn, ciekawe miasto. Zobaczyliśmy Rynek, Wenecję Cieszyńską, Studnie Trzech Braci, weszliśmy na Wieżę Piastowską i przeszliśmy się do Czech. Spędziliśmy w mieście około 3h spacerując. Wypiliśmy też kawę i zjedliśmy fast food w okolicy rynku (Kawiarnia Herbowa i Lokal Limonka). Fajne miejsce nawet, by pobyć trochę dłużej niż 1 dzień. Klimat bardzo odpowiadał Piotrkowi. Dla mnie też to miasto miało dobre wibracje. Zapewne wybierzemy się tam latem, gdy uliczki będą tętnić życiem i parę pobliskich szczytów będzie można zdobyć.
Jeżeli chodzi o restauracje, to z sugestii, jakie znalazłam przed wyjazdem, też nie skorzystaliśmy. Postanowiliśmy wybrać się do lokalu, który był najbliżej hotelu. Restauracja Gawra. Przyjemne miejsce, ale trochę schowane. Kuchnia polska, regionalna – smakowało nam, nie mieliśmy zastrzeżeń. Ja trochę ryzykowałam, jedząc praktycznie normalnie, nie uwzględniając diety. Starałam się nie jeść smażonego (w sumie nie zjadłam nic smażonego przez te dni) i zwracałam uwagę na zawartość tłuszczu, ale żurek wygrał z dietą. Nic mi nie było. Alkoholu jeszcze przez długi czas nie odwarze się napić. Po spacerze bardzo dobrze się spało.
Dzień 3
Zwiedzanie Muzeum Browaru w Żywcu oraz samego miasta. Ten dzień, był dobrze rozplanowany wcześniej. Rezerwację w Muzeum na godzinę 13:00 robiłam, już dwa tygodnie temu. Co do reszty miejsc, też nie zdarzyły się okoliczności, które by w czymś przeszkodziły. Poniżej znajdziecie kilka zdjęć z Samego Żywca i Muzeum.
Następnie, udaliśmy się już na miejsce naszego noclegu. Do Szczyrku. Podobała mi się Bielsko-Biała. Miała przyjemny klimat, oraz dużą liczbę miejsc, gdzie można się schować przed zimnem i deszczem.
Dzień 2
Szczyrk. To niewielka miejscowość, typowo turystyczna. Tam sezon jest cały rok. Gdy ciepło rowerzyści i piechurzy, gdy jest śnieg amatorzy narciarstwa i desek. W planach było, aby wszystko jedno, jaka będzie pogoda, spędzić dzień w górach, na szlaku. Nie chodziło o to, by nie wiadomo jak się przemęczać (niedawna operacja, ranki nadal trochę ciągną i nie całkiem są zagojone). Bycie w naturze jest dla mnie konieczne, by oczyścić umysł, a tego mi potrzeba by wrócić do pracy i być wydajna. Ogólnie to dla mnie takie ładowanie baterii, by móc funkcjonować w codziennym życiu, które do najprostszych nie należy. Wyjście w góry, to też chwila gdzie zawsze jesteś "tu i teraz", czujesz pogodę i reakcję swojego ciała, patrzysz pod nogi, uważasz, by się nie poślizgnąć, przewrócić. Myśli, czasem odpływają, ale i tak musisz wrócić, gdy droga tego wymaga.
Plan się udał, ale praktycznie cały road book, można było tego dnia wyrzucić. Mieszkaliśmy w hotelu w okolicy wyciągu Szczyrk Gondola, to tak pod koniec miasteczka w stronę Wisły, kawałek drogi od głównego skweru. Chcieliśmy wjechać na Skrzyczne następnie szczytami przejść do Malinowskiej Skały i w dół do Szczyrku. Niestety wyciąg na Skrzyczne z powodu konserwacji był nieczynny. Po drodze wodospad udało się zobaczyć (nic nadzwyczajnego woda spływa z dziury w zabezpieczeniu). Aby wjechać na górę, postanowiliśmy się wrócić i skorzystać z gondoli nieopodal naszego hotelu. Najwyżej, gdzie dało się tego dnia dojechać to Hala Skrzyczeńska. Wjechaliśmy, dalej na piechotę – Małe Skrzyczne, Malinowska Skała, Jaskinia Malinowska, następnie okazało się, że jeden ze szlaków, którym chcieliśmy zejść miał na mapach adnotacje, że zamknięty, więc zeszliśmy do Białego Krzyża, gdzie złapaliśmy autobus do Szczyrku. Miałam się nie zmęczyć w czasie tego spaceru, jednak trochę przewyższenia było. Najtrudniejsze podejście z Heli Skrzyczeńskiej do Małego Skrzycznego, tam rzucałam zaklęcia! Werbalnie, aż się małżonek mój na mnie obraził i nie chciał ze mną gadać przez dłuższy czas (jak dziecko, przyzwyczajona jestem, choć przykro). Dalsza droga była łatwa. Nie zmarzliśmy, pomimo dużej mgły. Ogólnie klimat fajny, ale pięknych widoków nie było widać. Obok przystanku przy Białym Krzyżu, tuż przy wjeździe do Wisły odwiedziliśmy przemiłą kawiarnię. Nie pamiętam nazwy, ale mieli super bezalkoholowego grzańca.
Kolejnym punktem, było Stare Miasto – Rynek i okolice. Byliśmy też głodni i odwiedziliśmy, wspomniany w road booku Bar Pierożek, ale jedzenie nas nie zachwyciło. Było, ok, ale nie ponadprzeciętne. Zbliżała się już godzina 16:00, więc nie udało nam się odwiedzić, żadnego z muzeów, które mieliśmy wypisane. Udało nam się pochodzić trochę po mieście. Zrobić zdjęcia z Reksiem, Bolkiem i Lolkiem. Padało. Jednak miło się spacerowało. W Bielsku-Białej jest fajny klimat. Mijaliśmy bardzo wielu młodych ludzi. Fajne to było. Bardzo dużo jest tam też różnego rodzaju kawiarni i herbaciarni, co jest super dla zmotoryzowanych turystów. Odwiedziliśmy jedną z kawiarni urządzoną w stylu Harry’ego Pottera. Świetne miejsce.
Drugim punktem naszej wycieczki okazało się, że był wjazd kolejką na Szyndzielnię. No tak, mieszczuchy przyjechali w góry i ciągnie ich wysoko, jak najwyżej można. Te widoki. No nie, była niezła pogoda i nie wybaczyli, byśmy sobie, by nie zobaczyć górskiego widoku. Zainteresowały nas też trasy rowerowe, zjazdowe z Szyndzielni. Bardzo kuszące, choć w sumie w ostatnich latach głównie uskuteczniamy szosową jazdę po mieście (praca, dom), ale jak by, tak wymienić koła na stare, szersze... do przemyślenia. Najłatwiejsze trasy mają między 4% a 6% pochyłu, teoretycznie wykonalne. Praktycznie, zobaczymy. Wjechaliśmy na Szyndzielnię i kawałek przeszliśmy się do schroniska, by zobaczyć piękny widok.
Wyjechaliśmy z Łodzi, oczywiście po czasie, który planowaliśmy i jeszcze po drodze musieliśmy odwiedzić market, ponieważ trzeba było uzupełnić pewne elementy garderoby. Dobrze, że duże markety są blisko autostrady. Trasa głównie A1, przyjemna, z Łodzi do Bielsko-Białej. Pierwszy punkt z planu został zrealizowany, Muzeum Motoryzacji. Bardzo fajne miejsce, choć niewielkie. Wejście co łaska. Poniżej kilka zdjęć. Uważam, że warto zobaczyć. Mam też nadzieję, że dzięki odwiedzającym miejsce, to kiedyś zdobędzie więcej okazów do pokazania. Na ten moment, były 3 wolne miejsca i wyglądało, to jak by okazy, były w renowacji. Polecam.
Nadszedł czas, na opisanie pierwszej naszej podróży, odkąd istnieje blog. Oczywiście, będę też wracać do przeszłości, bo szkoda, by było nie napisać, o naszych wcześniejszych przygodach, w wielu krajach, jakie odwiedziliśmy. Jednak co na bieżąco, to na bieżąco. Więcej pamiętam, nie muszę szukać zdjęć i w ogóle, tak jakoś łatwiej i przyjemniej. Połowa listopada, to termin gdy zazwyczaj gdzieś wyjeżdżamy. Termin blisko urodzin Piotrka. Zamiast kupować sobie prezenty, to organizujemy (w sensie zazwyczaj ja organizuję) wyjazd. Czasem jest to tylko weekend, czasem dłużej. Zależy, jak stoimy z urlopem i finansami, a bywa rożnie. Tym razem, był to wypad w Beskid Śląski i miasta Bielsko-Biała, Szczyrk, Żywiec i Cieszyn. Przed każdym tego typu wyjazdem (który sami organizujemy, nie wykupujemy przez biuro podróży – takie wypady, też nam się zdarzają, czasem) przygotowuję road book, gdzie wypisuje ciekawe miejsca warte odwiedzenia. W załączniku taką rozpiskę znajdziecie. Jednakże nie zawsze trzymamy się konspektu (ok, praktycznie nigdy się nie trzymamy, zawsze coś modyfikujemy), bo wiadomo, że podróż ma być przyjemnością, a nie realizacją planu. Zresztą zaraz to zobaczycie, jak wyglądają te różnice, gdy przeczytacie zarówno ten artykuł jak i plan podróży. Zaczynamy.
Strona www stworzona w kreatorze WebWave.