Moja przygoda z gimnastyką słowiańską trwa nadal. Praktykuje. Pokazuje. Daje przykład. Staram się przekazać dalej ją w świat. Udało mi się poprowadzić nawet zajęcia dla koleżanek z pracy. Tej starej pracy. I mam nadzieję, że uda nam się razem jeszcze poćwiczyć.
Ten blog jest dla mnie szczególnie ważny. Cieszę się, że go stworzyłam. Obiecuje wam, że nie zostawię już was tak długo bez wpisu. Bo mam świadomość. Że chociaż te teksty nie są jakoś specjalnie natchnione czy górnolotne. Potrafią sprawić przyjemność. A o to mi właśnie chodzi. 

 


Dziękuję.
 

Oprócz zmiany pracy. W ostatnim czasie. Miałam jeszcze inne dodatkowe wrażenia. Udało mi się spotkać z bardzo dawno niewidzianą rodziną. Udało mi się spotkać z bardzo dawno niewidzianymi przyjaciółmi. Udało mi się zobaczyć z ludźmi, którzy we mnie wierzą. I mnie kochają. To było piękne. I każdemu tego życzę. Bo bardzo piękne jest uczucie. Gdy wiesz, że płynie od innych z serca. A takie rzeczy po prostu się czuje.
Jeżeli chodzi o podróże, to nie było ich ostatnio dużo. Od czasu wycieczki do Budapesztu w marcu. Udało nam się odwiedzić Zoo w Borysewie. Na moim Facebooku można znaleźć zdjęcia kotków, dużo kotków, dużych kotków. Właśnie z tej wycieczki. Oraz udało nam się pojechać w okolice Piotrkowa Trybunalskiego. Na wieś. Taką zwykłą polską wieś. Gdzie głównie widać pola. Teraz wyglądają przecudownie. Są zielone, a ta zieleń aż kłuje po oczach. Oczywiście w ten dobry sposób. Patrzysz przed siebie i widzisz tylko zielone pole. Zboże rośnie. Jeszcze jest malutkie. Ale latem zmieni się w żółte i zbierzemy plony. Polska wieś jest przepiękna o tej porze roku. Bardzo przyjemnie się jechało i obserwowało. Choć nie było to nic bardzo spektakularnego. To zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Takie zwykłe pola obsiane zbożem.
 

19 maja 2024

Powrót... bo tu jest moje miejsce 

Dawno nie pisałam. Ale pora to zmienić. Powód był dość prosty, a jednocześnie... to skomplikowane. Ciężko dokładnie wyjaśnić, jaka była przyczyna mojej absencji. Ogólnie w mojej głowie siedziało wiele myśli. Kwiecień był ostatnim miesiącem w firmie, w której pracowałam. Od maja zaczęłam pracę w nowej firmie. Chciałam pozamykać wszystkie stare sprawy. Nie zostawiać nikogo z balastem po sobie. Chciałam dać siebie jak najwięcej, by wszyscy dobrze mnie zapamiętali. Chciałam pokazać, że jestem człowiekiem, na którego zawsze można liczyć. Głównie tym była zajęta moja głowa. I nie pisałam. Ale teraz zamierzam to nadrobić.
Odkrywam też nowe narzędzie, które mam nadzieję, pomoże mi w pisaniu. Dyktuję tekst. I Jestem ciekawa, jakie przyniesie to efekty? Czy artykuły będą bardziej moje? Bo czasami jest, tak, że bardzo chce o czymś napisać, ale w trakcie pisania zapominam, zmieniam, czasem gubię wątek. A jak dyktuję, to mam wrażenie, że zostaje tutaj tego więcej. I jest to przekaz bardziej ode mnie dla was.
Przez fakt zmiany pracy. Bardzo długo zastanawiałam się, czy robię dobrze? Czy naprawdę będzie lepiej? W sumie nie jestem pewna czy jest to droga dla mnie naprzód, czy wstecz. Mam nadzieje, że odnajdę w końcu spokój i work-life balance. Za samą starą pracą, na pewno nie będę tęsknić. Natomiast, na pewno będę tęsknić za ludźmi. Ale z nimi mogę umówić się na kawę czy piwo i porozmawiać o czymś zupełnie innym niż praca. Dalej wszyscy będą tak samo wspaniałymi ludźmi, jakimi są. Będę ich tylko rzadziej widywać.
 

 


Strona www stworzona w kreatorze WebWave.