Jeśli chodzi o sam kajak, to jest on stabilny. Nie czułam się niepewnie. Ja miałam problem, z tym że chlapałam sobie wiosłami na nogi. Teraz wiem, że im krótsze wtedy spodnie, tym lepiej, bo wystarczy wtedy się wytrzeć, a ja miałam dość długo mokre getry. Więc jeśli tylko jest odpowiednia temperatura, to polecam krótkie spodnie albo same majty. Pomimo że na większości trasy woda sięga może do kolan, to kapoki obowiązkowe. Dla bezpieczeństwa. Są momenty gdzie, jest głębiej, a rzeki są zdradliwie. Dużo trudniej pływać, przez nurt i wiry. Nawet wprawny pływak może nie być w stanie wygrać z rzeką. Choć akurat na odcinku, którym płynęliśmy, nie widziałam większych niebezpieczeństw. Czy machanie wiosłem jest męczące? Jak chcesz płynąć szybko, to może być, ale jak masz ochotę na leniwy spływ, gdzie nurt niesie Cię sam, to raczej się nie przemęczysz. Oczywiście wiosła trzeba używać, bo inaczej znosi kajak np. w szuwary albo na mieliznę. Z tyłu osoba odpowiedzialna za napęd (silniejsza) z przodu osoba sterująca i słabsza fizycznie. To pamiętam jeszcze z pływania kajakiem w czasie obozu harcerskiego. Czy czuje dziś w rękach, że machałam wiosłem? Może trochę czuję, ale to dlatego, że momentami mieliśmy ochotę poużywać mięśni. Jaka pogoda na spływ. Tu ograniczenia są tylko te w Tobie. Są osoby, które lubią pływać nawet gdy pada, a woda przekracza ledwo co zero stopni (nie ma kry). Ja lubię komfort termiczny więc dla mnie idealnie jest gdy jest ciepły, ale lekko pochmurny dzień. Chociaż słońce też mile widziane. Trzeba pamiętać wtedy o filtrze i nakryciu głowy.
Podsumuje, choć zapewne dałoby się znaleźć jeszcze parę pozytywów, z "kajakowego" spędzania wolnego czasu. Gorąco polecam tę aktywność, daje naprawdę, wiele przyjemności.
Dziękuję.
Co do samego spływu to gorąco polecam taki rodzaj spędzenia czasu. Idealne równie samemu, dla par, dla rodzin, dla grup znajomych, dla młodych i tych bardziej doświadczonych w życiu. Dla sportowców wymagające trasy, gdzie trzeba się namachać. Dla mniej wysportowanych trasy gdzie praktycznie woda sama Cię niesie. Jeśli chodzi o firmy i oferty, to jest ich ogrom. Wystarczy wpisać w Google i dobrać ofertę pod siebie. Cena w zależności od oferty, długości spływu, czy wypożyczacie kajak na godziny, dzień, czy na trasę. Jednak nie jest to na tyle droga impreza, by mocno zabolało po kieszeni. Wyjdzie mniej więcej w tej samej cenie co bilet do kina (w przeliczeniu na osobę). My korzystaliśmy także z uroku przystani i po zakończeniu spływu, zrobiliśmy sobie grilla (firmy mają też takie miejsca w ofercie, mają też pola biwakowe bądź domki kempingowe dla osób, które organizują spływy dłuższe niż jednodniowe). Cały dzień praktycznie spędziliśmy na łonie natury. Rzeczywiście dało się oderwać od codzienności i zgiełku. Wrażenia bardzo pozytywne.
Pilica z uwagi na to, że niewiele jest opadów, obecnie jest dość płytka. Łatwo wpaść na mieliznę. Trzymanie się lewej strony, to sposób na ominięcie problematycznych obszarów. Świetna atrakcja, to pływanie z kaczkami. Cyranki dość chętnie asystują kajakarzom w spływie. Proszę tylko pamiętać, by nie karmić ptaków chlebem. Nie powinny go jeść, nie trawią go prawidłowo. My raczej nie dokarmiamy dzikich zwierząt, ale jak już ktoś bardzo by chciał, to są do karmienia ptaków wodnych odpowiednie karmy. Zazwyczaj dostępne w parkach przy zbiornikach wodnych. Widoki w czasie spływu Pilicą są fantastyczne. Naturalny brzeg i zieleń na brzegu, odprężająca. Czuje się fakt obcowania z naturą. Ze zwierząt widzieliśmy tylko ptaki i małe rybki, ale podobno można też zaobserwować bobry czy, na brzegu dziki i sarny. Złapaliśmy też ciekawe ujęcie zabytków np. Kościoła w Inowłodzu czy imponującą gotycką bramę ukrytą w zieleni... chyba od cmentarza. Nie mogę jej jednak znaleźć na mapie, by się upewnić. Ale zrobiła ona na każdym z nas wrażenie. Na trasie spływu, w Teofilowie jest też bar, gdzie można zrobić przystanek. Zjeść coś ciepłego, skorzystać z toalety.
Ostatni raz na kajakach byłam wczoraj. Wcześniej 23 lata temu. Na obozie harcerskim. W Starych Jabłonkach na Warmi. Jeden z Zuchów podszedł do losowego mężczyzny i nazwał go wujkiem. Okazało się, że był to kierownik lub dyrektor okolicznego ośrodka, dzięki temu cały obóz mógł korzystać za darmo ze sprzętu. Bardzo dobrze wspominam pływanie kajakiem. Ciekawe czym teraz zajmuje ten przedsiębiorczy Zuch. W sumie już nawet nie pamiętam jego imienia czy przezwiska (chyba "Bartek" ale nie jestem pewna). Mam nadzieje, że dobrze mu się życie ułożyło.
Od bardzo dawna starałam się namówić Piotrka na spływ. Był oporny. W końcu się udało. Co prawda nie mnie, ale jego siostrze i nie tyle namówić, ile po prostu został postawiony przed faktem dokonanym i wybraliśmy się większą ekipą. Rodzinnie. Na Pilicę (dla nas najbliżej). Przepiękne miejsce. Spływ, który uskuteczniliśmy, nie był długi, ani wymagający, bo płynęliśmy ze Spały do Zakościela. Właśnie Zakościele – kolejna dygresja – w podstawówce miałam koleżankę, która miała w tej wsi rodzinę i dom położony blisko sali OSP, gdzie w soboty odbywały się zabawy. Takie pójście na wiejską zabawę dla miastowych nastolatek było bardzo atrakcyjną rozrywką. Raz pamiętam, że dziewczyny okłamały rodziców, że jadą do mnie (mieszkałam wtedy w Zgierzu) a tak naprawdę pojechały do Zakościela na zabawę. Przykro mi wtedy trochę było, że mnie nie zabrały. Koniec dygresji. Kiedyś miejsce to było atrakcyjne dzięki potańcówom, dziś dostrzegam urok krajobrazu. Rzeka, las, turyści w rozsądnej ilości. Z wiekiem podejście się zmienia.
Strona www stworzona w kreatorze WebWave.